Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/86

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
72

mu, a mianowicie dla saméj Podkomorzynéj, kobiéty tak szanownéj, tak godnéj, tak —
— A przytém tak bogatéj, dodał Sędzia żartobliwie, chcąc rozmowę pokierować na majątek. Bałabanowicz usłyszawszy te słowa, jakby go febra porwała, rzucił kieliszek i pierwszy raz przyszła mu myśl, że mąż siostrzenicy może go zdetronizować i wyzuć z zarządu majątku. Była chwila, w któréj po niewczasie zaląkł się i pożałował udzielanéj przez siebie pomocy. Potrafił jednak być do tyla panem siebie, że się w kształcie uśmiechu wymówił.
— A — tak — bogatéj! dodał cicho po chwilce.
Sędzia i Pan Mateusz po sobie spójrzeli.
— Mnie o to najmniéj chodzi, rzekł obojętnie konkurent, wszakże wiesz Sędzio, że chociaż nie tracę majątku, rządzić nim nie lubię i kłopotów jakie przynoszą interessa nie cierpię. Gdyby nie to, że czując prawdziwy szacunek ku Pannie Annie, postanowiłem starać się o nią, dawnobym prosił Pana Bałabanowicza, żeby moje interessa przyjął na siebie, a sambym wyjechał.
Stary lis, spójrzał w oczy mówiącemu,