Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
43

zrobić przeciw sobie! I tak Pan Aloizy rwał się jak szalony do panny, a Ciotce się nawet nie pokłonił. Pan Hieronim z Bałabanowiczem w kłótni śmiertelnéj, pan Wincenty skaleczył psa faworyta przy pierwszéj wizycie! I jakże im się udać miało!!
— To prawda Sędzio! A zatém cóż teraz daléj mam robić?
— Według wszelkich reguł i praw (o ile przypominam sobie) potrzeba, aby teraz stary jaki przyjaciel, jechał do Pani Doroty oświadczyć, że Waszeć masz chęć starania się o jéj siostrzenicę, i prosił o pozwolenie bywania w domu. Tym starym przyjacielem będę ja. Ale wprzód trzeba Bałabanowicza ująć.
— Jakżeby to go do mnie zwabić?
— Ja ci go jutro przywiozę, czekaj nas z butelkami i nie wahaj się gdy pochwali jakiego konia darować. Będzie ci się wymawiał, zaklinał, że nie weźmie, wzdragał, ale to są udania.
— Oczywiście Sędzio! ktoby tego nie znał!
— Jak tedy Bałabanowicz dobre słowo powie, pojadę ja, a jeśli (o czém nie wątpię) Ciotka mi pozwoli cię przywieźć, naówczas formalnie cię w konkury zainstalluję. Potém w I-