Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/193

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
179

Zaledwie Anna z bijącém sercem i niepokonaną bojaźnią stanęła na progu domu, zwalniając kroku umyślnie, aby pół-chwilą poźniéj męża zobaczyć; ukazał się on przed nią z uśmiechem na ustach i powitał.
— Gdzieżeś to biegała? zkąd wracasz tak zarumieniona?
— Z ogrodu.
— A jak uważam nie spodziewałaś się mnie!
I cóż, rada jesteś mojemu przybyciu?
Anna nie miała siły na odpowiedź.
— Powróciłem na biedę! dodał, możeś myślała że tam już umrę! ha! powróciłem z zapasem życia! Cóż tu słychać? Jak się miewa pani Bałabanowiczowa? Nie widziałaś się z nią? Bywał tu kto w czasie mojéj niebytności?
— Nikt, odpowiedziała cicho Anna, ale tak pomięszana, że mąż od razu poznał kłamstwo, zmarszczył czoło i pożałował swojéj łatwowierności i zaufania.
— Jak to? nikt a nikt? I wpatrywał się w nią uporczywie, nikt!! Będziemy to wiedzieli od sług! Zamyślony przeszedł do pokoju a Anna weszła za nim drżąca.

separator poziomy