Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
101

zdolne jest to lekarstwo przywrócić drogie a najszacowniejsze z darów niebios zdrowie.
X. Wikary. A nie jednegośmy po niém pochowali.
Literat. Smutny to lecz pełen zasług stan, który wam duchownym nakazuje stawić się na głos cierpienia od kolebki do mogiły.
Gastrolatrzy. A dadzą tam wieczerzę? Jeść się tęgo już chce! Przynajmniéj żeby wódki i przekąski podali.
X. Wikary. Jak się ma WMości ogierek?
Sąsiad. Zdrów już zupełnie.
Gastrolatr. Patrzaj no, co to za piękna dziewczyna?
Wszyscy prawie. Gdzie? gdzie? gdzie?
Literat. O cóż to za ludzie, których lada piękność ziemska i znikoma tak zajmuje!
Wzdycha.

separator poziomy