Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Całe życie biedna.djvu/102

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
88

— Aleś to widzieć mogła.
— Nieuważałam, aby dla mnie szczególniejszą okazywał grzeczność.
— A, bo ta się mnie należy, rzekła Podkomorzyna. Jakże się on Aspannie podoba?
— On się mnie wcale nie podobał.
— Co! Jezu Chryste! Co! on się Aspannie niepodobał, Aspanna śmiesz to mówić!
— Wszakże Ciocia mnie spytała?
— Ale niespodziałam się tak głupiéj, bezwstydnéj odpowiedzi. Aspanna więc myślałaś i rozważałaś i zastanawiałaś się nad tém?
— Tylko w tym momencie.
— Ale jakże Aspanna śmiesz to mówić! Czy nie wiesz, co powinnaś na zapytanie Ciotki twojéj i Dobrodziéjki w takim razie odpowiedzieć?
— To co myślałam, sądziłam —
— Aspanna nie powinnaś myśleć! Powinnaś była odpowiedzieć; jeśli wolą jest Cioci żeby mi się podobał, to podobał mi się, jeżeli nie to nie —
Siostrzenica milczała. Ciocia ciągle zażywając tabakę gderała.
— On się o Aspannę stara i w Niedzielę ma się oświadczyć, ja go akceptuję, i rozkazuję