Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Było ich dwoje.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Winien był zawsze — but sam, nie on, podła dratwa, nikczemna skóra, psia noga — kopyto szelmowskie — tylko nie majster.
Z tego jasno się okazuje, że Salomon nie urodził się na szewca.
Zaszła omyłka, daleko wyższe miał powołanie, a los zawistny posadził go na tym stołku męczeńskim.
I na nim nieborak posiwiał, konsolując się bardzo często powtarzanym aksiomatem.
— Kiep świat!!
Dworek Bardzickiego leżał w Błotkowie na nizinie...
Na wiosnę woda zajmowała ogródek... Samo domostwo było stare, w ziemię wklęsłe, z jednego boku podparte; dach łatano co wiosna a pomimo to zaciekał.
Gdyby nie staranie Salomonowéj, życie w nim byłoby bardzo niewygodne; ale kobiecina dawała sobie rady jak mogła. Jéj ręce i ogródek więcéj przynosiły na życie niż praca Bardzickiego.
Z tych kilkunastu zagonów czasem się coś sprzedało, a ciągle coś brało na kuchnię.
Pod płotem zasiewała trochę lnu nawet; parę grządek cebuli stanowiły dochód pewny, gdy się z nią poszczęściło. Salomonowa nawet z kopru