Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

umarł! nie jadłszy i nie piwszy odemnie uciekać, na to nie pozwolę.
Począł dzwonić.
— Herr Cockius!
Słudzy nadbiegli, od kielicha wymówić się nie było podobna, lecz Wojski i Piotr, którym pilno było, wypiwszy na zdrowie gospodarza, nie słuchając już wymyślnych toastów dalszych, uciekli ze dworu, dosiedli koni i rozpytawszy się o drogę, jaką mógł wyjechać daléj rotmistrz, nie zważając na zbliżającą się noc, puścili się wskazanym gościńcem ku stolicy.
Pułkownik pozostał sam, a tém nieszczęśliwszy, iż gniewu ofiarą musiała paść Madame Siegfried, którą wypędził, ale mu jéj starań wielce teraz brakło. Żałował poniekąd, iż się tak z surowym wymiarem sprawiedliwości pośpieszył, nie wiedząc, iż, pewna siebie kobieta, zeszła mu z oczów, lecz na ustroniu czekała pierwszego stęknięcia, by wrócić nazad do chorego, co się jéj już nie jeden raz udało. Szwalbiński nie pytał potém, zkąd wygnana się wzięła i puszczał winy w niepamięć.