Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XII. Bussowie i Stolzowie.

W progu powitał go pan Stolz podjęciem szlafmycy i zaprosił do pokoju, bardzo, jak na Schandau, wykwintnie przybranego, gdzie znaleźli jejmość w fiokach, świeżą jeszcze i ładną kobiecinę z dwiema ślicznemi córeczkami. Zagaić rozmowę nie było łatwo. Pozdrowiwszy i przeprosiwszy państwa Stolzów, iż im spokój przerywa, Wojski swą nieciekawą niemczyzną, oświadczył, iż w imieniu bardzo stroskanego przyjaciela przybywał.
Z pierwszych słów fertyczna jejmość odgadła, czy udała, że się domyśliła Polaka i z wielkim zdziwieniem Wereszczaki zaczęła do niego mówić popsutym wprawdzie lecz jego własnym językiem. Grzeczna była nad miarę, śmiejąca się, trzpiotowata i znać w niéj było dworkę
— Łatwiéj mi więc będzie, odezwał się Wereszczaka, rozmówić się z panią niż z mężem. Wejdźcie w położenie nasze: przybywamy szukając znikłéj kobiety i dziecięcia, z którémi nie wiemy co się sta-