Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i pantoflach wysłużonych. Wszystko to otoczyło ojca naprzód, potém gości, którzy milczący weszli na górę, jak się wchodzi do miejsca uświęconego wspomnieniami. Tu wszystko pozostało nietkniętém, jak Marya rzuciła, czarne jéj suknie i kwefy, dziecinny przyodziewek i proste, ubogie zabawki, tabliczka, na któréj Urszulka pisać się uczyła, kilka książek z domu zabranych. Krzesło stało jeszcze tak w oknie, jak zwykle gdy ona siadała na niém patrzéć na świecącą między dwoma urwiskami Elbę i przeciwległe jéj brzegi, lasami okryte.
Piotr nie mógł się od łez powstrzymać, bo serce przerażało go przeczuciem wielkiego nieszczęścia i te smutne izdebki wiały doń grobowo. Wojski szukał przeciwnie dowodów, iż Marya ztąd mogła ujść, aby się ukryć, lub w jakikolwiek sposób dostać się do wojewodzinéj.
Zostawiwszy więc Piotra z jego łzami w tych pokoikach, od których oderwać się nie mógł, zbierając po nich najmniejsze strzępki i gałganki, ręką rozsypane dziecięcą, sam wymknął się do sąsiedniego domu, Christiana Eberharda Stolza.
Pomiędzy panem Janem Fryderykiem Busse, a Christianem Eberhardem Stolzem, obu mieszczanami, i obywatelami miasteczka Schandau sąsiedzka, od lat wielu trwała uparcie nienawiść. Busse z powołania przekupień, od pokoleń wielu był Schandawczykiem; Christian Eberhard Stolz, który przy dworze królewskim dorobił się grosza niewia-