Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 2.djvu/115

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

podobnego wybuchu musiała mu ulegać. Ułagodziwszy go więc nieco, z pewnemi ostrożnościami, poczęła wreszcie, pod największym sekretem, opowiadać mu historyę całą, tak, jak ją od p. Wereszczaki i Piotra słyszała. Suzler słuchał z niezmierném natężeniem i uwagą, a że miał jeszcze resztę niezużytkowanego gniewu, z którą niemiał co zrobić, obrócił ją całą na tego zbója i łotra, który niewinną kobietę dręczył, dziecku groził, a blizkiego krewnego i dobroczyńcę prześladował.
Wszyscy, którym nie obcą jest ta epoka i historya dworu Augusta Mocnego i jego następcy, wiedząc to, iż naówczas częstokroć wpływy i stosunki najmniejszych ludzi, najwięcéj mogły. Tam gdzie się ministrowie rozbijali o skały, kamerdyner Brühla, faworyt Sulkowskiego, przechodził cało i zwycięzko. Wszystko robiło się pokątnie, po garderobach, w korytarzach, przez małych ludzi, przez ciemne drogi, środkami, do których przyznać się było trudno. Łaska królewskiego kamerdynera, który miał przystęp do Majestatu, o jaki się miesiącami starać musieli napróżno ministrowie zagraniczni, a w ostatku otrzymywali audencyę przy świadkach, na któréj nic powiedziéć nie było podobna, łaska takiego nieznanego człowieka często skuteczniejszą była, niż wpływy najwyżéj stojących, a rywalizujących z sobą dygnitarzów. Magda, która o wielu podobnych historyach słyszała, pomyślała mimowoli, że może téż ten flegmatyczny jéj Niemiec, mógłby raz w ży-