Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rya, nabierając smaku do pracy i do cichych wiejskich rozrywek. Upodobania jéj podzielał Piotr, — Wit zaś, bratanek jego, należał do zupełnie innego społeczeństwa i świata. Z nim téż Marya ani być szczęśliwą, ani się nigdy zrozumiéć nie mogła. Gdy stosunki między Rachowem a Bożą Wolą zostały zerwane i to w sposób taki, że dostojna matrona obrażoną się czuć mogła: jakkolwiek pragnęła osłodzić los Maryi, — nie potrafiła potajemnego z nią utrzymać porozumienia i korespondencyi. Wstręt miała do wszystkiego, co się kryć i taić musiało. Długie lata dowiadywała się tylko o siostrzenicy z pogłosek, z opowiadań, z przesadzonych opisów życia jéj pustelniczego, a rozpasanych zabaw rotmistrza. Jawném tylko było dla wojewodzinéj, iż Marya nie musiała być szczęśliwą. Gdy o niéj mówiono, milczała smutnie staruszka. Minęło tak dość wiele czasu bez żadnéj zmiany, gdy szalonéj téj Basi, która się w nieszczęśliwéj pani pokochała, przyszło na myśl, postarać się jéj o niespodzianą pociechę, skłaniając wojewodzinę do napisania listu, za którego oddanie do rąk poprzysięgła. Nie mogąc sama dojechać do Rachowa, użyła za pośredniczkę krewnę swoją, będącą we fraucymerze wojewodzinej, z którą widywała się w kościele, przez nią intrygowała tak dobrze, iż nareszcie skłoniła się do napisania listu... i wzdychając, powierzyła go krewnéj Basi. W ten sposób dostał się on do Bożéj Woli.
W Rachowie, właśnie wkrótce potém, gdy wspom-