Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

w mętnéj wodzie ryby łowić nie było trudno, Piotr się oglądał za sumieniem, i że rodzina jego z Leszczyńskiemi zawsze trzymała, a zdało mu się to lepszém, i on téż wiernym został Stanisławowi do końca. Wit przeciwnie, patrzał tylko, gdzieby prędzéj do czegoś się można dochwycić, sprzeniewierzył się więc sprawie Leszczyńskiego i przeszedł na stronę saską. Tu się tedy rozstali, ale Piotr ze siebie sądząc, nie miał tego bratankowi za złe, przekonany, iż mu jego sumienie tak postąpić kazało. Wit w istocie dla prywaty czynił wszystko i umiał z okoliczności korzystać. Zawiązał on stosunki na dworze saskim, a że był młody, wychowany pięknie, żywego umysłu, przystojny i zdolny, wprędce się dał poznać, podrósł w wojsku, a nawet u króla sobie łaski zjednał i miał obietnice wielkiéj krescytywy.
Po Kliszowskiéj potrzebie, choć się zdawała szala na stronę Leszczyńskiego przechylać, Wit więcéj dla siebie upatrywał korzyści z przywiązania się do dworu saskiego. Więc choć na pozór przejednany, biegał do Drezna i przesiadywał tam, i choć potém do Bożéj Woli wrócił niby spoczywać, zawsze konszachty jakieś miał i związki z zagranicą, listy słał, posłańców wyprawiał, a szlachcie o Auguście rozpowiadał cuda; jaki to był pan wspaniały, szlachetny, dobroczynny, bogaty, wielkiego umysłu, szczodry, a skłonny się wypłacać tym, co mu wiernymi pozostali. Przed Piotrem się z tém nie bardzo wydawał.
Żyli znowu razem, tylko mu dla większéj swobo-