Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

na drugie niepewne — a choćby tamto przyszło, wolał czekać na inne szczęście, nadewszystko łatwe i prędkie. Duch był rozleniwiały i zazdrosny, patrząc na to, że Piotr wszystko miał z pracy ojca, prawie niewinnemu rodzicowi swemu złorzeczył, iż go tak nagiego odumarł.
Napróżno go bratanek cieszyć się starał, a ułatwiać mu rozpoczęcie czynnego życia, nic to nie pomagało. Wit na narzekaniach i próżniactwie kosztem jego dalsze życie pędził.
Gdyby był surowszy stolnik żył jeszcze, zmusiłby zapewne Wita do wzięcia się do pracy jakiejś i zawodu — po śmierci jego, zostawszy z Piotrem, który go kochał a słabym dlań był, siedział w Bożéj Woli, na łasce, opływając we wszystko, często nie rad jeszcze z tego, co miał i więcéj tu rządził a fukał od samego pana. Piotr mu to wybaczał, po cichu go tłómacząc tém — że biedny był, sierota, i że z bólu stawał się nieznośnym. Surowiéj go sądzili sąsiedzi i mało kto nawet we dworze lubił.
Spędzili tak młodość razem siedząc, polując, jeżdżąc po sejmikach, po szlachcie, a nawet i rycerskiego zakosztowali rzemiosła, bo gdy Piotr, któremu dom nudniał, zachciał służyć i zaciągnął się do pancernéj chorągwi, poszedł z nim Wit, z takim samym sowitym pocztem na jego koszcie i w czasie wojny między Sasem a Leszczyńskim, oba w wielu byli bitwach i wyprawach.
Aliści wśród tych zamieszek domowych, gdzie