Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/218

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
XV. W lesie.

Po wypadku w karczmie, nie miał pan Piotr nic lepszego do czynienia, musiał do Rachowa powracać. Przechodziło mu przez myśl ruszyć do Bożéj Woli, sądził bowiem, że tam może zastanie żonę, lecz się obawiał zbytniego przerażenia, chciał ją miéć przygotowaną przez wojewodzinę.
Trzeba się téż było naradzić, jak postąpić, ażeby módz wrócić prawnie między żywych, nie osławiając Wita. Chociaż ksiądz zaręczał, iż mu więzień przyrzekł zniknąć ze świata i na pokutę udać się do klasztoru, mało dawał temu wiary Piotr, znał bowiem człowieka. Chciał wszakże wyczekać i przekonać się, ażali słowa dotrzyma i jąć się czegoś dopiero, gdy o losie Wita wiedziéć będzie. W takich myślach, bijąc się z sobą, smutny, przybity, a coraz niespokojniejszy o los żony i dziecięcia, Piotr pośpieszał do Rachowa, czując się bezsilnym i wielce znużonym.
Staruszka oczekiwała nań, od okna chodząc do okna, modląc się po cichu, popłakując czasami, za-