Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wani ludzie, nie wyszli z karbów posłuszeństwa. Walcząc z sobą i namyślając się, trafił Wit na myśl, zboczenia z drogi, osadzenia żony w miejscu bezpieczném pod silną strażą i powrócenia do domu, dla zabrania pieniędzy za sprzedaż lasu, które kupiec miał przywieść, a czekać na nie czasu nie było.
Ludzi, których miał z sobą, mógł być pewnym całkowicie, szło o to, gdzie żonę na kilka dni zostawić. Mówią, że złemu nieczysta siła pomaga, to pewna, że umysł przebiegłego a namiętnego człowieka obfitszy jest w wynajdywanie sobie środków, w pomocnicze wybiegi, niż spokojnego a prawego i prawą tylko drogą iść nawykłego. Rotmistrz przypomniał sobie dawną z czasów saskich swych wojaczek ścisłą znajomość z osobliwszym człowiekiem, który po wielu burzliwych przygodach, jak na mieliźnie, osiadł na podlaskich piaskach.
Był nim niejaki Szwalbiński, który czasu swéj służby saskiéj, przezwał się był Ritter von Schwalbe, z tém imieniem Augustowi II przez czas długi się wysługiwał, przerobił prawie całkowicie na Niemca, i po jakimś dziadku otrzymawszy spadek znaczny w ziemi, stary i połamany, wrócił do kraju, zupełnie obcy do życia, jakiego nigdy nie próbował.
Człek to był już sześćdziesiąt kilkoletni, który jak tylko ruchawego żywota rycerskiego się pozbył, a w krześle siadł, zaraz oczekującéj już nań podagry dostał i przykuty nią, znudzony, pędził życie, nie mogąc się oswoić z otaczającym światem. Ritter