Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
X. Na Szwalbburgu.

Panasowi ukrytemu w pobliżu dworu dano wiedziéć natychmiast o nieszczęśliwym wyjeździe, którego zatamować nie śmiano. Zgniewał się straszliwie, lecz się stała rzecz niepowetowana, należało co najrychléj dać znać do Rachowa, w téj nadziei, że możeby jeszcze pogoń ztamtąd wysłana, w drodze gdzie Maryę odbić mogła. Nie mogąc sam tak rychło podążyć, wysłał dwóch różnemi drogami przez lasy na wprost posłańców, aby co najrychléj pan Piotr z ludźmi wojewodzinéj starali się zapobiedz drogę uchodzącemu. Lecz dwadzieścia blizko godzin uszło, nim jeden z wysłanych dobił się na okulawionym koniu do Rachowa, już nad rankiem dnia następnego.
Obudził natychmiast pana Piotra sługa i wprowadził chłopaka, który nieszczęśliwą tę nowinę zwiastował. Poruszyło się zaraz wszystko we dworze, ale przy największym w świecie pośpiechu i przynaglaniu wojewodzinéj, która łamała ręce, nad losem Maryi, bolejąc i płacząc, konie i ludzi ledwie się udało zebrać około dziesiątéj i kilkunastu jeźdz-