Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bratanki T. 1.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Kapelan skinął głową tylko na znak, że rozkaz spełni i wszedł za wojewodziną do gabinetu.
— Oto wasz na dziś opiekun, szanowny panie — rzekła staruszka. — Idźcie z księdzem kapelanem, odpocznijcie i... niech Bóg ześle wam pokój ducha a pociechę.
Nie mogąc się wstrzymać, gdy Piotr całował ją w rękę, pocałowała go w głowę czule, a ksiądz kapelan uprowadził natychmiast do gościnnych pokojów.