Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża opieka.djvu/175

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

uścisnąć! Jakież to dobrodziejstwo wyświadczyłaś mi pani, że się z jej ust o tem dowiaduję Ale gdzież ją znajdę?
— Naprzód, jutro u mnie — przerwała pisarzowa — bom ją prosiła na obiad, a kiedy tak rzeczy stoją, to i waćpan tu być musisz... potem znajdziesz ją waćpan o trzy domy ztąd, w najętem mieszkaniu, gdzie sklep angielski na dole; ale proszę waćpana, nie idź wprzódy! niech ma tę miłą niespodziankę tu, u mnie...
Na samą myśl tego spotkania radowała się dusza Jankowi, twarz mu pojaśniała, rozpromienił, zmienił się, ożywił. Ewuni też oczy zabłysły radością, a gdy wstali od stołu, tak się jakoś zrządziło, że do jej krzesełka przy krosienkach chłopak mógł przystąpić. W nadziei, że te, stosunki nie długo potrwają, pisarzowa była pobłażającą.
— Cóżeś to pan Jan tam mówił u stołu — odezwała? się cichuteńko pisarzówna — że chcesz księdzem zostać Ale my przecie, pamiętasz pan? daliśmy sobie słowo, że będziemy bratem i siostrą całe życie, i że żadne z nas bez pozwolenia drugiego nic postanowić o sobie nie ma prawa! Ot to pięknie, żebyś pan mi się w tę smutną czarną sukienkę miał oblec... Ale ja na to nie pozwolę... Jabym w takim razie musiała chyba mniszką zostać, nie, nie.
— A! panno pisarzówno dobrodziejko — rzekł Leliwa — pani masz do wyboru suknie, stan, los, wszystko. ja biedny człowiek... muszę tam iść, gdzie mnie gna przeznaczenie...
— Ale tylko za mojem pozwoleniem — dodała smutnie uśmiechając się Ewunia — jeźli mnie już na tym świecie nie będzie, naówczas czyń pan sobie, co mu się podoba...
Łza zakręciła się w jej oczku — Tak — dodała — niezapomnę nigdy, żeś mi pan ocalił życie i że ja mam obowiązek czuwać nad pańskiem... Ja to biorę na seryo! o! seryo bardzo... Dla czegożbyś pan nie miał ufać w to, że ja... że ja... tego obowiązku nie zdradzę, że mu będę wierną... siostrą... aż do śmierci.