Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

piegowaty, ręce po kolana, bakenbardy jak dwie wiechy, wszystkiemi językami mówi a żadnym poczciwie, na wszystkie góry właził, po wszystkich oceanach pływał, w każdy wulkan zajrzeć musiał, polowania na wiewiórki i na słonie próbował, i gdyby go ktoś dziś zaprosił czy do Gujany, czy na biegun północny z równie zimną krwią opakuje się w kauczuki, pozawiązuje tłumoczki i ruszy...
— Ale cóż go tu zagnało do nas? — spytała chorążyna dość obojętnie.
— Mówiła mi hrabina — rzekł Dahlberg — że się z nim zjechała we Włoszech; zgadało się o północy, o naszych krajach, o tem jak to mało kto podróżuje po Słowiańszczyźnie i jak niewiele ją znają: anglik yes — yes, odpowiadał, a w końcu żegnając ją przyrzekł, gdziebykolwiek się znajdowała, odwiedzieć w tym roku. Hrabina zapomniała o tem zupełnie, wziąwszy za żart, tymczasem Anglik pamiętał i spada nam tu jak bomba. Przybył do Warszawy, tydzień siedział żeby się dowiedzieć o pani Bulskiej, chodził do konsulatu, kazał zaprządz i trafił jakoś do jej majątku, a dziś sztafetą jej oznajmuje, że czeka na nią.
— Niechże go pani hrabina tu prosi... na to nie ma rady! — zawołała chorążyna.
— Właśnie jest w największym kłopocie, że nie wie co z nim począć; nas tu już kilku.... natrętów....
Sprawa wytoczyła się do chorążego, który jej w milczeniu wysłuchał, i odezwał się tylko lakonicznie:
— Naturalnie prosić.
Baron Herder dowiedział się o Angliku chłodno, ruszył tylko ramionami i pokiwał głową; pan Aleksander zmarszczył się; wtem weszła śmiejąc się pani Bulska.
— Wyobraźcie sobie państwo, co mi się trafiło...
— Wiemy, moja droga — przerwała jej chorążyna z uśmiechem — rzesze za sobą prowadzisz...
— Najgorzej że to wszystko spada na państwa....
— Świata cokolwiek zobaczymy — odpowiedziała