Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mysły wzbudził ten posłaniec, gdyż jedni pragnęli, drudzy obawiali się przyjazdu pięknej sąsiadki.
Kanonik zastał chorążynę spartą na ręku nad otwartym papierem, tak głęboko zadumaną, że nie posłyszała gdy drzwi otworzył, a starego chodzącego wielkiemi krokami po pokoju...
— Bulska przyjeżdża — rzekł mu lakonicznie chorąży — co tu robić?
— Jest list od niej — przerwała staruszka odwracając się żywo — zaprasza się nam natrętnie prawie — niepodobna, nie możemy jej odepchnąć; pisze, że na wsi u siebie nie ma mieszkania, i przymawia się do dłuższego w Borowej pobytu, póki jej tam domu nie przerobią.
Proboszcz spuścił głowę smutnie.
— Ale cóż tu znowu w tem tak strasznego? — rzekł powoli — nikt nie wie zkąd mu przyjdzie złe i dobre, nie ma się czego obawiać?
— Widziałeś przecie sam jak Oleś był nią zajęty? Teraz przez posłuszeństwo dla nas, począł bywać w Romaszówce, ale jak Bulska przyjedzie, wszystko przepadło.
— To się państwo grzecznie wymówcie.
— Ale to niepodobna! — zawołała chorążyna — zrobilibyśmy sobie nieprzyjaciółkę, i słychanaż to rzecz! nie mamy powodu!
— Nie można — rzekł krótko chorąży.
W tej chwili dowiedziawszy się o liście, wpadł żywo z twarzą rozpromienioną pan Aleksander, i wszyscy umilkli od razu, po ożywionem wejrzeniu jego poznając, że musiał się domyśleć powrotu pani Bulskiej; to ich jeszcze bardziej nastraszyło, że ten znak uczucia w zwykle panującym nad sobą człowieku postrzegli.
— Jest list od pani Doroty? — zapytał matki.
— Właśnie go czytamy — odpowiedziała chorążyna — i myślimy co nań odpowiedzieć. Zaprasza się do nas na dłuższe mieszkanie.
Pan Aleksander zarumienił się.