Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/27

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gdzie działo, będąc powiernicą chorążynej, pościła już nowennę na intencję państwa, przypuściwszy do współuczestnictwa pannę Krystynę. Kapitan Zbrzeski, od wyjazdu pani Bulskiej, co dzień prawie zmieniał o niej zdanie, to ją pod niebiosa wynosząc, to strącając do piekieł, ale tak był zajęty tem zjawiskiem, że bukietów nosić Krzysi zapomniał. Pulikowski podejrzliwy zawsze, domyślał się jakichści intryg, obawiał o siebie, przeczuwał klęski i lamentował; Doroszeńko milczał zadumany, Hończarewski wyrzekał na antychrystkę, która spokój mieszkańców Borowej zakłóciła, a Bronicz chodził jak nie swój, nie przypominając już ani Kryłowa, ani projektów, które od rodziców był przywiózł.
Wszyscy chodzili powarzeni, niespokojni, jakby im jakie zagrażało nieszczęście, a zebrawszy się nawet przed którym z dworków, siedzieli milczący, poglądając jedni na drugich... Najdziwaczniejszem to było może, że młody Bronicz, niedawno jeszcze tak szczęśliwy, stał się chmurnym z innymi i widocznie jakoś się zmienił, podwajał troskliwość około pana Aleksandra, całe dnie siedział w bibliotece, ale widocznie czegoś bolał. Przypisywano to naturalnie tęsknocie po rodzicach, niespokojowi o nich, obudzonemu świeżą jeszcze bytnością.
Nie wiem, czy pan Aleksander odgadł, czy nie, powód bytności sędziego u kanonika, o którym mu nikt jednak nie mówił, ale pod pozorem wymówienia mu, że do nich nie wstąpił, pojechał zaraz nazajutrz do Romaszówki, wziąwszy z sobą Bronicza, który się zrazu opierał i chciał zostać dla jakichś zatrudnień, a w końcu posłuszny z nim razem musiał się wybrać.
Bundrysa zastali w ganku z ludźmi, zajętego ogromnie czyszczeniem strzelb i jakiemiś myśliwskiemi przyborami; twarz jego na widok gościa oblała się żywym rumieńcem, powitał go zmięszany, wprowadził do domu z nadskakującą grzecznością, ale panna Konstancja nie wyszła i do herbaty sama pani Osmólska