Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mój sędzio — rzekł kanonik łagodnie — katolik jesteś?
— Cóż to za pytanie?
— A bo widzisz, podałeś mi się w wątpliwość... tylko poganie różnicę robili między klasami społeczeństwa.... nie sądzę żebyś myślał, iż ci twoje przywidzenia pochwalę... Cóż ci Jamuntowie zawadzili? możeszże co im zarzucić? czy źle używają tego co Bóg w ich ręce powierzył? nie dosyć się dzielą? czy się wynoszą? czy mają pr6żność jaką? czy upokorzyli kiedy kogo?
— A ja tam w to nie wchodzę, co oni są, szanuję ich, oceniam — rzekł Bundrys — ale pan panem, a ja nie chcę żeby moja córka winna była całe życie jakąś wdzięczność za to, że się od I... nie od B... będzie nazywać i w pałacu mieszkać, gdzie jej cieplej jak w naszej chacie nie będzie... Więc kochany księże kanoniku, jeśli pan Aleksander bywa u mnie po sąsiedzku, dla przepędzenia chwili w szlacheckiej chacie, bardzom wdzięczen i rad; ale jeżeli ma myśli jakie, wcześnie chcę to państwu zapowiedzieć, że z tego nic być nie może i nie będzie!
— Mój sędzio... ależ z ciebie gorączka! — rzekł kanonik — powtarzam ci, że nie wiem nic... gdyby jednak, gdyby...
— To darmo...
— Ale zkąd ci przyszedł ten niespokój?
— Ba! bo już bębnią w sąsiedztwie że się żeni! Jak mi to Uchański powiedział dziś w miasteczku, jednym tchem tu przyleciałem, żeby się od razu zbyć ciężaru.
Kanonik chodził wolno po pokoju, zażywając tabaczkę...
— A ludzie — rzekł po chwili — ludzie! ludziska!... zawsze poganie i poganie, pychą was szatan do zguby wiedzie! Każdemu się chce górować, a twoja próżność szlachecka, mój sędzio kochany, stokroć większa niż Jamuntów państwo! Po chrześcjańsku to! powiedz? Tobie nie idzie o szczęście córki ale o dogodzenie dumie własnej, nic nikomu winien być nie chcesz...
— Zapewne że nie chcę...