Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/206

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

rycząc i depcząc co napadnę! Nieszczęście uczyniło mnie pokorną, spoczynek może zrobić szaloną znowu... Ja śniłam życie całe... całe życie goniłam za marami... Któż wie, czy jutro, za rok... nie odezwie się namiętność, ciekawość... i nie odezwie się znów u łoża mego szyderski głos, który prześladował walcząc we mnie z wiarą i miłością, i łamiąc je nieustannie... Ta chwila żywota, jest-li ostatnią metamorfozą, czy tylko przejściem i spoczynkiem? ja sama nie wiem... Dajcie mi spocząć i puśćcie.
— Łatwo ci to powiedzieć, tobie, co nie masz ani uczucia w sercu, ani litości... — odezwał się rozdrażniony jej mową chorążyc — ale mnie, com życie i przyszłość zawiesił na jednem i ostatniem przywiązaniu... com się wykarmił nadzieją, którą i ty zdawałaś się podżegać... ja!
— Ty zapomnisz — przerwała mu — ty masz Boga, do którego umiesz się modlić, siłę do walki... czas — wszystko.
— Nic, boś ty wyczerpała wszystko i ja się wszystkiego dla ciebie zaparłem... rodziców, przeciw których woli poszedłem z wiarą w ciebie, spokoju dla szczęścia, ludzkich sądów... Dziś do dłuższej walki nie mam siły... dziś mi skośnieć i umrzeć chyba...
Bulska pochwyciła się za czoło i zdawała cierpieć, ale ścisnęła usta, pobladła, i westchnienie tylko wyrwało się z jej piersi.
— Próżne marzenie — zawołała — to być nie może... prędzej bym była kochanką twoją niż żoną... na siwe włosy tych starców, na poczciwe Jamuntów imię, na niepokalaną sławę domu, nie chcę nanosić sromoty, która mnie nie opuści, której nikt nie zdejmie ze mnie!
— Ja nie chcę cię słuchać, nie mogę... Dosiu... nie odpychaj mnie! — zawołał pan Aleksander — i pamiętaj, żebyś na swe sumienie nie wzięła cięższego brzemienia, niż to które ci dolega! Ty nie znasz nas wieśniaków, u nas uczucie nie bierze się i nie rzuca jak suknia... kochamy raz w życiu, umiemy zamrzeć