Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom III.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Może ja tu wam gość nie w porę — rzekł smutno Bundrys, ale ot, chciałem się tylko dowiedzieć, co się tu u was dzieje, i tak z kijem per pedes apostolorum, przywlókłem się... posiedzę w ganku i zaraz powracam...
Napróżno Jan zapraszał uprzejmie do środka, Bundrys pozostał na ławeczce w ganku, którą sobie obrał...
— Straciłeś poczciwego ojca — rzekł po chwili — wiem o tem! popłakałem i ja po nim, ha: kolej to nas starych, że musimy nowemu światu z drogi ustępować, ot — skończył jeszcze dobrze, dohodowawszy się syna, któremu mógł powierzyć śmiało matkę i siostrę... nie każdemu i to dano! popłakawszy, pomodliwszy się, dalej, jak się zowie, do roboty... mospanie...
Potem rozpytywać począł o ostatnie chwile zmarłego, o rzeczy obojętne, gospodarstwo, Borowę i wreszcie ścisnąwszy rękę Jana miał odchodzić do domu cichaczem jak przyszedł, gdy gospodarz niemal gwałtem go do izby na chwilę poprosił. Czekała tam już przybrawszy się od święta, w chustce na głowie i szlafroku merynosowym staruszka Broniczowa i wyświeżona Andzia w prostym stroju szlacheckiej dziewczyny, ciekawe zobaczyć sędziego, o którym tyle im syn rozpowiadał. Bundrys nie mniej może rodzinę Jana chciał widzieć, ale się obawiał być natrętnym... Pierwsze wejrzenie na bojaźliwą i mile uśmiechającą się kobiecinę, na dzieweczkę skromną i pokorną, z której oczów roztropność i dobroć patrzały, musiało pomimo ich pospolitej bardzo powierzchowności, zrobić dobre na Bundrysie wrażenie, bo poufale jakoś i serdecznie przysiadł się do kobiet, i począł z niemi ośmielającą rozmowę, od pochwał dla poczciwego Jana.
Nic nadto więcej za serce schwycić matki nie może, łzy błysły w oczach drżącej staruszki, która ręce w niebo podniosłszy, uroczyście podziękowała Bogu za miłość ludzką jaką jej dziecię obdarzył.
To wynurzenie uczucia w całej jego szczerocie podobało się sędziemu, i łzy poczciwe znalazły się na oczach wszystkich... a Andzia pobiegła otrzeć je w kątku fartuszkiem.