Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Państwo się już przygotowali — dodał po chwili — jak rokrocznie. Chorążyna mu sprawiła śliczny fotel skórą wybity, chorąży kupił pyszny brewjarz paryzkiej edycji. Oleś podobno jakiś obraz sprowadził, panna Krystyna z ciocią wyszyły przepyszną komeszkę...
— A! nieszczęście, — zawołałem — a ja nic nie mam!
— I ja — raekł Doroszeńko — bo cóż mu dać, chyba kalekę psa albo łapatego gołębia, żeby je hodował... Ja wiem nawet, że te prezenta, choć wdzięcznem przyjmie sercem, więcej mu kłopotu zrobią niż przyjemności, bo on ani wygódek ani przyjemnostek życia nie ceni. My sobie pójdziemy po prostu i złożym suche życzenia, do których ja siemie lniane i groch dla ptastwa przyłączę, a prócz tego, że się kasa wyczerpała, bo ksiądz Ginwiłł u mnie przedwczoraj pięć złotych pożyczył, kazał chorąży wypłacić mu tysiąc złotych, bo już ubogim rozdaje suknie, i łyżki, których miał pięć, począł sprzedawać żydom.
Dzień był bardzo piękny, choć ranek chłodny, wstałem raniej, wiedząc że ksiądz Ginwiłł nie zasypia długo i pobiegłem do porucznika, który już na mnie czekał.
— No, chodź — rzekł — jużeśmy się trochę spóźnili, bo fotel od chorążyny ponieśli...
Wchodzimy do izdebki księdza Ginwiłłaa właśnie w chwili gdy służący, rugując jego stare krzesło, do stolika mu przysuwali śliczny gotycki rzeźbiony palisandrowy fotel, a kanonik stał we drzwiach osłupiały, z kartką chorążyny w ręku. Niesłuchając nawet powinszowań naszych księżyna rzucił się do ludzi.
— Czekajcie! na Boga! alboż ja na tem będę siedział! nie zabierajcie mi staruszka... a! zlitujcie się! Otóż masz! Czy pani chorążyna myśli, że ja na tem cacku usiądę! Ale fe! to chyba do zakrystji czy do kościoła! Gdzież to u mnie, psy powalają!... ptastwo opaskudzi! i jabym się do tych poduszek nie przyzwyczaił! jeszcze się spać nauczę! Ale fe! poczekajcież, już ja to w pokrowcu gdzieś ulokuję, ale żebym miał