Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

da, a jednak mówią że fortuny nie nadwerężył: Bóg niewidzialną dłonią dosypuje co oddają dzieciom jego.
Gospodarstwo i zarząd majątków, o ile poznać je mogłem, starannie dopilnowane, ale celem tu nie jest jak gdzieindziej samo tylko przysporzenie grosza. Widać że Jamuntowie od dawna pojmowali jakoś lepiej to zadanie i obowiązki posiadaczów ziemi, a pan Aleksander, który się najwięcej zajmuje ogółem interesów i administracją, bardzo jasno cel widzi przed sobą. U nas dziś powszechnie, kto ma ziemię z włościanami, widzi mu się, że ją dla tego ma, aby na niej pieniądze robił i używał; dawniej jednak musiało to być inaczej, i teraz by inaczej zdaje się być powinno. Posiadanie ziemi wkłada inne obowiązki na właścicieli, którzy nie koniecznie spekulować i ciągnąć grosz powinni, żeby się nazywali dobrymi gospodarzami. Tak też Jamuntowie od wieków patrzali na położenie swoje i obowiązki względem włościan, więcej się troszcząc o ich dobry byt, o wykształcenie moralne, niżeli o swoje dochody. Każde więc przedsięwzięcie ma dla nich dwie strony: pierwszą, jego pożyteczność ogólna dla majętność zamieszkujących ludzi, drugą dopiero korzyć własna. I wpływem dobrego przykładu, serdecznym tym związkiem ze swoimi włościanami dokazali tego, że choć lud tu zapewne nie jest z samych złożony aniołów, lepszy wszakże niż gdzieindziej. Wszyscy oni zawsze są gotowi na każde żądanie chłopka do porady, pomocy, do żywego udziału w jego losach; każdy ma prawo przyjść, rozmówić się szczerze, poboleć przed niemi, wyłożyć im swoje potrzeby, i odchodzi pocieszony i zaspokojony. Ani pan, ani pani, ani pan Aleksander nie każą odesłać chłopka, znając jak jemu czas drogi, z powodu że są goście, lub że im nie chce się wynijść na gawędę: czują się do obowiązku, i skoro w ganku ukaże się który z gospodarzy, służący oznajmuje natychmiast, bo wie że czekać nie powinien. Ten związek z wieśniakiem sprawia, że dwór i wieś składają tu jeszcze tak jedną rodzinę, jak niegdyś zapewne nią były. Wybór pana Doroszeńki ułatwia im to, bo porucznik pojmuje jak oni