Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Patrz! niezdara! utopić się... w wódce!
Żołnierz przychylił mu się do nóg; ale że o kuli szło niezgrabnie, ksiądz się zląkł żeby nie upadł i nie skaleczył się, podniósł go i łajał po swojemu.
— E! to to! jakiś niezdara! dziecko moje! a godzi się to! a godzi! wstydź się.
— Księże proboszczu dobrodzieju wysłuchaj tylko! nakłoń ucha łaskawego... jam nic nie winien...
— Słyszycie! a moja sutanna na żydzie?
— A żyd to nie człowiek? rzekł żołnierz. Wszystko to fałsz co źli ludzie nagadali na mnie, nie przepiłem jako żywo, ale żyd pogorzelec nie miał czem plecu okryć, oddałem mu ją...
— O, kłamiesz już bratku!
— No to prawda, że przepiłem, zawołał grenadjer... przyznaję; ale czy to po chrześcjańsku księże kanoniku, tak być surowym? Gdyby nie ta wódka cóżby mnie już na świecie trzymało kalekę nieszczęśliwego!..
— Ale wódka cię zabija, człowiecze!
I tak rozbrojony kanonik, że deszcz lać począł, wziął grenadjera do domu, z godzinę mu dawał nauki, musiał w końcu nakarmić bo był głodny, i z jałmużną odprawił. Żołnierz nawet potrafił wymódz, że mu przed strawą kieliszek wódki nalał proboszcz... choć z razu się na to oburzył.
— A co to, ja jeszcze ci do pijaństwa pomagać będę?
— Ojcze, dobrodzieju... stary nałóg, jeden kieliszek, kropelka przed jedzeniem...
— Nie dam!... odzwyczaj się.
— Nie mogę od razu, i żołądek tak mam słaby, że jedzenia bez wódki nie wezmę...
— Nałóg! nałóg! — powtarzał kanonik, ale ulitowawszy się wreszcie, jak najmniejszy wybrał kieliszek i sam mu go nalał.
Kiedy tę całą historję przy nim opowiadał pan Doroszeńko, ujrzałem łzę w oku kanonika...
— Śmiejcie się, rzekł, śmiejcie... Bóg z wami! Czasem i pobłażyć i ulitować się potrzeba słabości ludz-