Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/23

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

będzie dalej. Porucznik, ogromny mężczyzna, wąsaty, łysowaty, wesołej twarzy, zobaczywszy mojego ojca pokornie w progu mu się już kłaniającego, na powitanie poskoczył z otwartemi rękami. Naprzód go wyściskał na wszystkie boki, potem na mnie spojrzał com mu się przedstawiać nie potrzebował, bo po twarzy i z miny domyślił się, żem ów Jaś o którym słyszał choć go nie widział jeszcze.
— A! witajże kawalerze — zawołał — bliżej, śmielej! chodź tu, niech ci się przypatrzę... chłop jak dąb! — dodał — będzie chorąży kontent...
— Wlaśnież to ja z nim między siejbą a żniwami dobrawszy parę dni wolnych, chciałem się państwu chorążstwu za ich łaskę pokłonić. Kochany porucznik nam prezentację ułatwi.
— Albo to nas o audjencję prosić potrzeba! — odezwał się rządca; — czy to my tacy formaliści? Waćpan znasz naszego chorążego i naszą poczciwą panią; magnaci re et nomine mosanie, ale sercem szlachta... dostąpić do nich nie trudno, czy w aksamitach czy w kapocie. Każdy u nich człowiek... a toć przecie familja!
— E! ba! a cóż to uboga familja, to kołtun mości dobrodzieju — rzekł ojciec wzdychając.
— Tylkoż nie wy — odparł porucznik, których prosić potrzeba i nabijać się żebyście cokolwiek przyjęli... No! siadajcie, zaraz będzie msza, pójdziemy razem do kościoła, zadzwonią, a potem ks. Ginwiłł tędy ze swojego dworku iść będzie mimo okien, to go zobaczym, i wedle zwyczaju do furtki zapuka... żebym nie opuścił nabożeństwa... A możeby czy kawy czy wódki?.. no? jak?
— Rano jeszcze — rzekł ojciec.
— Bo i ja bym co przetrącił — rzekł pan Doroszeńko — jeździłem już po folwarkach, to się na apetyt zebrało: cóż? kawy? — Klasnął w ręce i kozaczek przybiegł, któremu śniadanie bardzo dla nas potrzebne podać kazano, a ojciec gawędził z Doroszeńką; jam się rozglądał to po izdebkach, to ku pałacowi, który ztąd widać było dobrze. Gmach ogromny, piątrowy, dwie