Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/131

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pijąc i hulając z przyjacioły... a Bundrysowie mu się zdala przypatrywali.
Ta wygrana rozjątrzyła Sapiehów i nieprzyjaźń nie tylko że nie ustała, ale się wzmogła, przechodząc na drugie pokolenie... Inne czasy zagasiły ją nie dając się rozwinąć, została tylko pamięć ucisku i przemocy i nienawiść ku panom, którą Bundrysowie spuścizną sobie przekazują, będąc jej wierni jak nakazowi starszych przodków. W rodzinie tej testament dziada, w którym on zapisał swój żal i pod błogosławieństwem nakazał potomkom najdalszym nigdy się z żadną magnacką familją nie bracić, chleba ich nie jeść, i przyjaźni nie wierzyć, pozostał jako reguła przewodnicza i z młodu karmią nim zaraz dzieci. Testament ten w aktach powiatu Oszmiańskiego zapisany, stał się nawet dla pokrewnych Bundrysom i drobnej szlachty tamtejszej skazówką i pomnikiem; niektórzy na pamięć go umieją, w każdym niemal domu przepisanym się znajdzie, i nie mało się przyczynił w ostatnich czasach do zerwania węzłów jakie dawniej szlachtę mniejszą z starszymi panami bracią łączyły. Choć Bundrysów familja niemal wygasła, bo sędzia ostatnim jest tego domu potomkiem i na nim się podobno imie skończy, pamięć przemocy wraziła się i przelała na pokrewnych, na sąsiadów, na zjednoczonych z niemi wspólnością położenia. A że sędzia sam już jeden pozostał woli dziadowskiej spadkobiercą i czuje się powołanym do świętego spełnienia jej za wszystkich, tem mocniej stoi przy wstręcie swym i upiera się na stanowisku.
Pomiarkowałem z opowiadania ojca, że gdyby nawet pana Aleksandra poprowadzono do Bundrysównej, nicby podobno z tego nie było, bo sędziemu jego szlachecka duma i tradycja rodowa pojednać się z domem pańskim nie dozwoli. Już i tak trzeba było wielkiego szacunku dla Jamuntów, i czci jaką oni wzbudzają we wszystkich, by Bundrys nie unikał ich znajomości, stąpił na próg domu, przyjmował ich u siebie i córce tam być pozwolił. Ale na to lata pracowały, patrzał na tych ludzi i mimowolnie musiał ich poszanować,