Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Boża czeladka Tom I.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mnych włosów i czarnych oczów, biała jak alabaster, zarumieniona tylko trochę podróżą... Ruch jej każdy, wejrzenie, słowo, osobliwszego uroku, i gdyby nie przesadna trochę śmiałość i jakaś duma, nie pojmuję jakby się oprzeć jej było można, choćby kazała w wodę lub ogień skoczyć. Spojrzała na nas mimochodem, ledwie głową kiwnąwszy, pobiegła do chorążynej żywo, uśmiechając się, wdzięcząc i zasiadła przy niej na kanapie. Ale jak usiadła! u nas tak ludzie siedzieć nie umieją: upadła, położyła się, przegięła, nie wiem, cudem jakimś czy rachubą tak się nam pokazując, aby od razu wszystkie jej wdzięki ocenić, obejrzeć było można, kibić, rękę, nogę, popiersie, twarz, niesłychanej piękności warkocz, malutkie ucho i prześlicznego toku szyję.
Ubranie jej było świetne, całe w błyskotkach, mieniących się jakichś barwach, nieznanych nam drobnostkach, ale z takim dobrane smakiem, taką składające całość, jakby nad niem malarz pracował. Nic nie zaniedbała, i nie dziwić się, że kilka godzin ubierała, bo też tak ustroić nie łatwo.
Od stóp do głowy, wszystko co miała na sobie, niesłychanie wykwintne i z jakąś niepojętą sztuką zrobione, jakby się w tem urodziła... Twarz przypadała do sukni, reszta ubrania do twarzy... Zapatrzyliśmy się na nią jak w tęczę, i ja zrozumiałem przez nią cały świat jakiś nieznajomy mi, który ona przedstawiała... Chorążyna, nasze kobiety, dziwnie się przy niej skromnie, wieśniaczo wydawały.
Nic a nic nie zmięszana tylą obcemi twarzami i ludźmi, wejrzeniami, które na nią skierowane były, poczęła rozmowę urywaną, prędką, zręczną, wesołą, a tak jakoś trafnie zastosowaną, że od razu pani chorążynie ułatwiła ją, i sama już później prowadziła, jak dobry woźnica powóz po szerokiej drodze, mijając co minąć było potrzeba, wybierając gładsze miejsca, skręcając, przyśpieszając, zwalniając jak się jej podobało. Wśród tego szczebiotania nic jej oka nie uszło, obejrzała nas wszystkich, pokoje, meble, poodgadywała zdaje się nazwiska, domyśliła się obyczajów i w kwadrans była