Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/68

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sprawę tę przedstawić mu każę, ale kobietę schwycić i ukarać muszę!
To mówiąc, uderzyła w stół ręką.
Jenerał milczący patrzał w ziemię.
— Do woli waszej — rzekła — albo podejmiecie się sami ją tu sprowadzić i oddać w ręce moje... jakimi chcecie środkami, lub wyślę kogo z poleceniem, ażeby ją z pod ziemi dobyto...
— Najjaśniejsza Pani — rzekł Puzonów — nie wiem, czy Waszej Cesarskiej Mości wiadomo, że ta kobieta... jest córką możnej osoby.
— Naturalną — przerwała imperatorowa.
— Że matka jest bogata, ma stosunki i wedle wszelkiego podobieństwa za granicę już ją uwieźć musiała...
Katarzyna uśmiechnęła się.
— Dymitrze Wasiljewiczu — rzekła — czy sądzicie, iż monarchini rosyjska ma tak krótkie ręce, iż za granicę Polski sięgnąć nie potrafią?
Czy sądzicie — dorzuciła — że dłoń, która pokonała Turków, zgniotła Polskę, podbiła Krym... i trzyma berło dziesięciu carstw, nie podoła dwom czy jednej kobiecie i to jeszcze Polce?
Puzonów skłonił się tylko.
— N. Pani, możesz uczynić co tylko zażądasz, ale przedmiot to, który nie zasługuje na to, abyś się nim zajmowała.
— O tem ja sądzę sama — wstając, rzekła Katarzyna. — Mówcie więc: podejmujecie się wy dostawienia mi tej kobiety do monasteru... czy... mam wydać rozkazy stosowne?
Puzonów zawahał się, nie wiedział jak postąpić: wydać ją na łup najemnikom, czy samemu stać się katem.
— Możecie uczynić, jak się wam podoba — dodała imperatorowa — ale uprzedzam was, że i was ukarać potrafię, jeśli rozkazy moje nie będą spełnione.
Katarzyna, groźnie patrząc, poczęła się przechodzić po gabinecie, niekiedy stając i wzrokiem szklanym, dziwnym, jak sztylet zimnym i przenikającym przeszywając swą ofiarę.
— Jakto! — mówiła — dla waszych fantazyi cierpieć