Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 2.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A mój mąż? — zapytała.
— Jenerał już aresztowany — rzekł radca.
— Toście niesprawiedliwie postąpili — odpowiedziała mu — jeśli jest jaka wina, to na mnie samej, żadnej na nim, bo on o moich czynnościach wcale nie wiedział.
— Gdy się to wyjaśni — rzekł zwolna radca — wypuszczą go.
Helena miała chęć jakby zabrać coś z sobą, ale oczy szpiega najmniejszy ruch jej śledziły.
— Dajże mi się pan odziać — zawołała — bo tak pójść nie mogę.
— Narzuć pani co ciepłego na siebie... w więzieniu strój niepotrzebny — odparł szydersko — ja was odstąpić nie mogę...
Jenerałowa rzuciła nań wejrzenie straszne, nie rzekła nic, odwróciła się do sługi i rozkazała sobie podać chustkę i płaszcz. W chwili, gdy je kładła na się, radca nie dojrzał, jak ze stołu zsunęło się coś, co ona bardzo zręcznie za gors, poprawiając ubranie, rzuciła. Był to niewielki sztylet perski, który zabrała jako zabawkę z gabinetu męża, nie spodziewając się wcale, by kiedy mógł się przydać.
Spokojniejsza potem zarzuciła na głowę zasłonę i wyszła z Niemcem, którego posługacze szeregiem stali na schodach aż do powozu. Nie można było ani pomyśleć o ucieczce.
Kareta zamknięta z Fryderykiem Wilhelmowiczem i jenerałową popędziła do więzienia, które, stosując się do rozkazów Zubowa, radca obmyślił w samym pałacu, gdzie na różnych miejscowościach tego rodzaju nie zbywało.




LVII.

Od chwili, gdy nad rankiem zamknięta została w więzieniu jenerałowa, aż do wieczora dnia następu-