Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No! dziwnego! — rzekł drugi — a! dziwno, czy nie, gadać potrzeba, o co pytają! My wiemy, kto tu bywał a może i jest... Nie miał on czasu zemknąć. Może go tu gdzie schowali...
Ksawerowa, milcząc, ruszyła ramionami i odwróciła, się, jakby wyjść chciała; błysły oczy Kałmukowi, który zamierzał pochwycić ją za rękę i przytrzymać, gdy ta z krzykiem wbiegła do alkierza, i kobiety obie drzwi za sobą zaryglowały... Słychać było tylko płacz przestraszonego dziecięcia.




XVIII.

Z pierwszej izby dochodziła rozmowa dwóch nieznajomych, którzy się z sobą kłócić zdawali.
— No, coście zrobili — wołał pierwszy — czy teraz będziemy drzwi wybijać... jabym się był wszystkiego dobrym sposobem dowiedział. Wy zaraz po waszemu...
— Co ty mnie, stary, uczyć myślisz?
Potem ciszej umawiali się z sobą; niespokojne i wystraszone kobiety stały w progu, nie wiedząc jak się wszystko skończy, gdy pierwszy przemówił znów głośniej:
— No, idźcie sobie, idźcie — drzwi skrzypnęły i kobietom, wnoszącym z milczenia, zdawało się, że obaj napastnicy wyjść musieli. Hela, śmielsza, wyjrzała.
Na ławie, naprzeciwko drzwi, siedział ten, który wszedł pierwszy, zdając się oczekiwać... drugi był w istocie odszedł.
— Hej! Jejmościuniu, mościapanno! Do trzystu — odezwał się odchrząkując — nie bójta się... co u kata, nic się wam nie stanie... Myśmy tylko popytać chcieli, dobrym sposobem... czy ten jegomość wyjechał czy jest... Jabym dla jego własnego dobra potrzebował się z nim widzieć. Do trzystu... dla niego sprawa gardłowa...
— Mówiłyśmy wam raz — przerwała Hela — nie wiemy nic — nie znamy nikogo, idźcie do dworu, gdzie chcecie, a dajcie nam pokój...
— Nic nie wiecie! — podchwycił siedzący na ła-