Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Bezimienna T. 1.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nie łatwa, bo dziewczyna dziwnie naiwna, nie rozumie miłości bez małżeństwa... pojęcia nie ma o innych stosunkach, jak tylko urzędownie pobłogosławionych przez księdza... uprzedzam i życzę o tem pamiętać.
— Starościno kochana — przerwał Puzonów — to już moja rzecz... Na to są sposoby... są przypadki... obietnice... a zresztą... chwile... tego naprzód przewidzieć nie można, a na wszystko gotowym być potrzeba... Zostawcie mi resztę...
Starościna powtórzyła chłodno:
— Zostawiam wam resztę! Tak... ja umywam ręce... mieszać się nie będę, a jeśli popsujecie... nie naprawię...
Jenerał, który prawie nie znał Heleny, a znajdował ją w towarzystwie starościny ubogą, znękaną położeniem, wyobrażał sobie w istocie, iż los mu ułatwiał miłostki, które powinny były pójść snadno. Z tych kobiet, które dotychczas widywał w swem towarzystwie, nie przypuszczał, by biedna dziewczyna mogła mieć więcej szlachetności, mocy ducha i charakteru, niż piękne panie, tak prędko dające się ułagodzić... Wyobrażał sobie wszystkie kobiety słabemi i płochemi; według jego planu potrzeba było naprzód użyć pochlebstwa, potem ująć wspaniałością i darami, na ostatek ośmieloną opanować przemocą i zdradą... Dalej nie sięgał ani sercem ani domysłami, szło mu o zaspokojenie dzikiej fantazyi tylko.
Czekał niecierpliwie na Helenę.
Przyszła ze śladami łez na twarzy, milcząca grobowo, poważna... W duszy jej ofiara wielka była już uczyniona, choć całej rozciągłości jej nie obrachowywała. Myślała tylko, że będzie zmuszona oddać rękę człowiekowi, którego nie kochała... wyrzec się tego, dla którego biło serce... Nie przypuszczała nawet, nie rozumiała innego końca intrygi, jak łzawą ofiarę i przysięgę... Było to zaprzedanie się, ale poczciwe... pracowała tylko nad sobą, aby łez, poświęcenia, wewnętrznej męczarni nie pokazać przed wdową.
Raz postanowiwszy to, opłakawszy nadzieje, szukała sił do przeżycia przyszłości...
Lecz wszedłszy na próg, gdy ujrzała znowu tę uśmiechniętą niby grzecznie a w istocie szydersko i zimno twarz jenerała... wzdrygnęła się, zachwiała, na chwilę