Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/227

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w którem męzkie towarzystwo dystyngowane się zbierało, korzystając ze swobody, jaką dom kawalerski dawał.
Pomimo nalegań Tytusa, starosta był też rzadkim gościem i wielki ten zapał, jaki w początkach go ogarnął, ostygł wielce.
Wprawdzie ile razy się panu Tytusowi udało tu go wciągnąć, starosta ulegał czarowi tej kobiety, zapalał się znowu; lecz był to pociąg wdzięku czysto zmysłowego, który się rychło rozpraszał, gdy rozmaite uwagi nań oddziaływały.
Przestrzeżony o tym domu, w którym ludzie dwuznaczni mieli swe schadzki i narady, starosta, który coraz bardziej do młodego obozu się garnął i czuł dlań sympatyę, bardzo rzadkim u kasztelanicowej był gościem.
Loiska nadto była dumną, aby go pospolitemi sposoby ściągać chciała. W charakterze tej kobiety zimnej, obrachowanej, było wiele sprzeczności. Obok zepsucia przez wychowanie i przykłady, natura jej dała jakąś szlachetną dumę, często szkodliwą dla rachub, ale stanowiącą lepszą charakteru stronę.
Dumy tej pozbyć się nie mogła. Gdy się jej nie powodziło, zamiast szukać podstępnych środków naprawienia złego, wybuchała gniewem, rzucała się niecierpliwie, zdradzała czasem nieopatrznemi słowy.
Charakter jej wogóle, obok braku uczucia, obok zmysłowego chłodu i temperamentu dziwnego, gwałtowny był, niepokonany. Uniesienia te psuły jej rachuby. Nie umiała być czułą, ani łagodną, nawet gdy rola tego wymagała. Z największym przymu-