Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

on kadził zręcznie — przypomniał też sobie zesłanego do Bonifratrów żebraka. Będąc na mieście dnia tego, zajechał incognito do przełożonego.
Chciał się przekonać sam, czy więzień jest na miejscu.
Gdy ks. Brzeskiemu dano znać o dygnitarzu, wybiegł na jego spotkanie. Barani kożuszek, wedle raz przyjętego zwyczaju, zamiatał właśnie korytarze.
Na zapytanie o niego, ks. Brzeski wskazał marszałkowi delikwenta, dodając, że zachowywał się bardzo spokojnie i najmniejszych oznak obłąkania nie dawał.
— Niemniej proszę go mieć na oku — rzekł hrabia. — Ludzie z niego w złych celach usiłują uczynić jakiegoś bohatera... Fałszywe obiegają pogłoski; potrzeba zawsze mieć go pod ręką, aby módz udowodnić w potrzebie, co to jest za figura.
— To człowiek nieszczęśliwy, ale spokojny — zakończył przełożony.






Od tego dnia, gdy pięknej Loisce jej codzienny gość, hrabia W., biletem grzecznym oznajmił, iż służyć jej nie może i gdy zarazem starosta się nie pokazał, wszystko się zdawało spikać na to, aby kasztelanicowej krzyżować jej plany i zawodzić nadzieje.
Hrabia W. wprawdzie oddał jej wizytę we dnie, dobrawszy sobie kogoś do towarzystwa, aby we cztery oczy przed sąd nie zostać pozwanym, lecz nie grywał już tutaj. Urządził sobie mieszkanie,