Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Barani Kożuszek.djvu/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Zasiadano do gry, gdy w towarzystwie Tytusa zjawił się starosta. Loiska była pewną, iż dnia tego nie chybi. Ostatnia rozmowa z hrabią poddała jej myśl, że młody starosta może jej być do odkrycia owego spisku przydatnym. A że oprócz tego, mimo obojętności, jaką okazała w rozmowie z Tytusem, nie wyrzekła się pewnie nadziei przykucia tak znakomitego jeńca do wozu swojego, dosyć go uprzejmie powitała.
Znaczniejsza część przybyłych otaczała stolik gry. Tytus był także, ilekroć miał pieniądze, niepohamowanym graczem; złożyło się więc, że gospodyni została prawie samnasam na rozmowie ze starostą, który tem był uszczęśliwiony.
Lecz gdy on, po młodemu, usiłował rozmowę na ton romansowy nastroić, okrywająca się powagą, muskająca chłodem Loiska, wcale inny nadawała jej kierunek.
— Sądzę, że pan starosta ma już zapewne liczne znajomości między młodzieżą w Warszawie. Sejm ściągnął do stolicy wielu dystyngowanych posłów z prowincyi. Ja, choć kobieta, żywo się interesuję sejmem i tem, co się tam dzieje. Wielkie, piękne rzeczy gotują się dla kraju
Starosta, dotąd cały zajęty czem innem, nie wiedział co odpowiedzieć. Ojciec jego należał do dawnej partyi króla i dworu, był przyjacielem prymasa. Stosunki familijne oddalały go od reformatorów.
Zaledwie obiło się o jego uszy, iż coś zamierzano, że chciano powiększyć wojsko, chłopów uwol-