Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Król gdy mu dano znać, wyjechał sam rozpatrzeć się i dragonów swych z pułkiem wyprawił aby nieprzyjaciela odegnać.
Była to pierwsza utarczka krwawa, do któréj nasze wojsko szło spragnione — chciwe boju — z wielkim zapałem, ale i turcy też walczyli zajadle. Można powiedzieć że ważyło się zwycięztwo kilka razy, ale nasze posiłki stały w gotowości, uchowaj Boźe porażki; a pod wieczór turcy musieli się zwinąć i nazad za mosty, za Swiecz uchodzić, także dragonom pierwszy bój się poszczęścił.
Przez godzin trzy się ucierano.
Nazajutrz myśleliśmy że się to ponowi, ale turcy zostali w obozie i małe tylko oddziały występowały niby na harc, a postawszy nad rzeką wracały nic nie przedsiębiorąc.
Z naszéj strony, ile razy oni wyszli ku nam, myśmy też stawili się na przyjęcie, ale od Septembra dni ostatnich do ósmego Octobris, nie przyszło do starcia. Naszym się to oczekiwanie sprzykrzyło, ale król kazał mieć cierpliwość.
Osmego wysypało się ich daleko więcéj, a za pierwszemi oddziałami tuż szli Janczarowie i z pochodu król zaraz odgadł że pomiędzy nasze reduty chcieli się wcisnąć, zostawując za sobą janczarów, którzy mieli pierwszą linję naszą zdobywać, odciętą od wojska. Do tego niedopuszczono i zaraz z prawego skrzydła puściła się jazda na nich z takim impetem że ich złamała i zmusiła za forty umknąć.
Seraskier sam pod buńczukiem zielonym dowodził i jak tylko zobaczył uchodzących, natychmiast im po-