— Cofać się potrzeba w porządku do okopów — rzekł, ale jak najpowolniéj — nie sądzę aby oni bardzo napierali, nad Swieczą trochę może ich potrzymamy... tymczasem wał powinien być usypany...
Cały jeden dzień staliśmy nad tą rzeczką, którą turcy wbród po różnych miejscach zaczęli przechodzić. Gdzieniegdzie do małych utarczek się zrywano... w końcu już musieliśmy do okopów wnijść, chociaż naprawdę jeszcze było co koło nich robić, ale łopaty nie próżnowały...
Żórawno mała mieścina, na prawym brzegu Dniestru w Pokuciu, leży w widłach u ujścia Swieczy do niego, majętność ta należała wówczas do Sapiechów.
Całą obroną nędzny wał zapadły w ziemię, darniną okryty... Zamku nie było nigdy tylko dwór pański, albo gubernatorski, około którego też wał drugi taki sam, a po rogach cztery usypy, na których ustawiano małe działka, dla obrony od tatarów, którzy tu często zaglądali, ale wiadomo że oni na obleganie czasu nie mają.
Idąc daléj w górę Dniestrem rozkłada się nad brzegiem piękna, szeroka równina, płaska, jak stół... nie więcéj jak w pół mili od Żórawna, a jeszcze daléj poczynają się trzęsawice i błota, nie do przebrnienia.
Z błot tych głękokiem korytem płynie dosyć znaczny strumień wody. Ten przerzyna równinę cala, obraca kilka młynków pod miasteczkiem w przekopie i uchodzi do Dniestru.
Na przeciwnym brzegu rzeki téj, wznoszą się pagórki i wzgórza gęstym okryte lasem — poniżéj i powyżéj Żórawna.
Myśmy się położyli obozem w téj części doliny,
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Adama Polanowskiego notatki.djvu/102
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.