Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A na rany Pańskie, — zawołał — mówże jejmość dobrodziejka — czego sobie życzysz...
Podczaszyna rękę położyła na jego dłoni.
— Cierpliwości, stary gorączko jakiś — odezwała się. — Reasumujmy. Syna wyposażysz, jak się należy... na reszcie majątku dożywocie i sto tysięcy z oprawą,,, a dla biednej matki „in vim“ konsolacji i zwrotu kosztów... nie żałuj stu...
Wojewoda syknął aż.
— Chcesz, bym ci dobrze posłużyła... by ci dziecko przygotować tak, aby szła, wstrętu nie mając i tragedyj nie grając? toć przecież coś warto?
Wojewoda pochmurniał, zdawał się wahać, walczyć... gdy wtem, jakby na pokusę, weszła Jadwisia. Spojrzał na nią stary, śmiała mu się figlarnie, zmiękł i oszalał... Usiedli. Dziewczę szczebiotać zaczęło, matka nie przerywała, wiedząc, że gdyby słowa nie były wiele warte, sam ich dźwięk już zakochanego mógł spoić...
Patrzała tylko jak mu trunek ten szedł do głowy i obrachowywała niemal jego skutki... Jadwisia była tego dnia zabawniejszą, weselszą niż kiedykolwiek, wystąpiła w całym uroku i blasku. Pan Przerębski walczył z sobą i dał się okuć — z oczu mu poznała podczaszyna, że go ma.
Jadwisię odprawiła do panien Potockich z ochmistrzynią. Zostali znowu sami. Wojewoda, milcząc, podał jej rękę...
— Zgoda, — rzekł — na wszystko zgoda... choć kochana świekra drzesz mnie ze skóry...
Nie wzięła tego podczaszyna na złe, śmiała się.
— Albo to mała rzecz, dziewczynę przygotować, przysposobić, namówić? Mało to ja się będę musiała nad tem namozolić! Waćpan jesteś niewdzięcznikiem...
— No, to nie mówmy już o tem... — przerwał wojewoda — ale jak pani postąpisz?