Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/460

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Przed kilku dniami nadeszła do nas wiadomość, że pan pisarz umarł...
Na te słowa Pełka się zerwał z ławy, stanął i załamał ręce...
— Pisarz umarł! Jadwiga wolna! Jezu mój miły... pisarz umarł!!
— Świeć mu Panie nad duszą — ale też czas było, bo gdyby dłużej pożył, paniby nasza z nudów chyba nie wyżyła. Trzeciego dnia wołają mnie do pani... Stała w czarnej sukni, jak królowa... a! spojrzała na mnie...
— Rozumiesz, ty Ropucho, — odezwała się, przezywając mnie, jak to u niej we zwyczaju — siadaj na koń, jedź sobie, gdzie chcesz, rób, co ci się podoba, ażebyś mi tu Pełkę przywiózł, chceszli, bym ci była łasławą, a nie — to mi się na oczy nie pokazuj więcej. — Co mu mam powiedzieć? — spytałem. — Powiedz, że pan pisarz nie żyje, że ja sama, wdowa, sierota, opuszczona, i że mu nakazuję aby mi tu natychmiast się stawił. — Chciałem spytać i począłem już — A gdzie go szukać? — Na końcu języka! — odpowiedziała mi — masz pięćdziesiąt bitych talarów na drogę, żeby mi cię za pół godziny we dworze nie było... bo poślę Wiercińskiego...
I tyle wszystkiego, kwadrans jechałem, nie wiedząc, dokąd, szukaj wiatru w polu. Ale to już niema co powiadać, jakem pana szukał... Przybyłem tu do Rożańskich...
— Kiedy? — zapytał Pełka...
— A! dni cztery czy pięć temu.. Przyjmują mnie ni tak, ni owak. Widzę wasze konie i ludzi, cieszę się. Wychodzi sam pan Rożański i powiada, żeście pojechali do Zdun, gdzieś w lasy niepołomickie, na łowy... Na łowy o wiośnie... coś mi się to nie zdało, a no! co było robić? Dali mi przewodnika do Zdun pojechałem.
— Alem ja tu był! — przerwał Pełka z oburzeniem.
— Otóż to... jeno mi do was dać dostąpić nie chciano... Chłop, zdrajca, jak mnie począł po