Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/416

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zakrystji. Tu już zastała matkę, która, nie doczekawszy się jej w kościele, biegła szukać niespokojna... Pisarzowa, obawiając się wymówek i rozmowy, pociągnęła ją za sobą z kościoła do kolebki...
Ledwie szła za nią zagniewana matka i zaledwie też siadłszy do sań, gdy wybuchnęła.
— Szaleństwo cię ogarnęło! — krzyknęła — co to było? poszłaś szukać Pełki! Co ci ten Pełka? obcy... Jeszcze on na naszej drodze... już się kapturem okrył, a ta go jakby naumyślnie z niego dobywa... oszalała!
— Zrobiłam, com była powinna... nie chcę, aby w klasztorze się zakopał — nie chcę... To był jedyny człowiek, na którego pomoc rachować mogłam; z Pacem lada chwila przyjdzie do rozprawy... ja go potrzebuję, a ten mi śmie iść do nowicjatu! na to nie pozwolę...
Widząc ją tak poruszoną matka z gniewu zamilkła... Znała ona nadto Jadwigę, ażeby w takiej chwili próbować miała ją przekonywać. Zwykle dawała się jej wynurzyć, nim zwolna zaczęła nawracać. I tym razem ujęła ją tylko za rękę i szepnęła na ucho:
— Jadwisiu... przyjdź do siebie... co ci jest?
Tak przerywanemi słowy, odzywając się tylko do siebie, dostały się wreszcie do dworku...
Pełka, pozostawszy w parlatorjum, przykląkł przed gwardjanem, pocałował go w rękę i prędko wyszedł do swej celi. Nie było tu nic do zabrania... odzież jaką przyniósł z sobą, chcąc być wolnym od pokusy wdziania jej napowrót, oddać kazał ubogim; musiał więc w starym habicie wynijść z klasztoru i skierował się ku furcie...
Tu go ks. furtjan chciał powstrzymać, snadź z polecenia przełożonego, ale Pełka zlekka rękę jego odepchnął i na ulicę wyszedł. Nie wiedział zrazu dokąd się uda, a z tą suknią, jaką na sobie miał, niełatwo było dać radę; nie przypomniał też sobie nikogo znajomego we Lwowie, dopóki mu na myśl nie przyszedł Kryszkowski, który tu, z