Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/415

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Cóż to jest? oszalałaś waćpani! Gdybyś nie wiem kim była, musisz mi stąd natychmiast wynijść — dłużej nie ścierpię tego skandalu...
Bracie Serafinie — dodał z gniewem... — do celi, na kolana i pokutę! natychmiast... krzyżem leżeć...
Pełka stał nieporuszony, pisarzowa też ustępować nie myślała.
— Bezbożna niewiasto, — począł gwardjan — ustąp mi natychmiast, wzywam, żądam, rozkazuję, jam tu gospodarz...
Ręką począł zmieszany zwierzchnik posuwać Pełkę ku drzwiom, lecz znalazł w nim opór... On stał jak wryty, nie mogąc czy nie chcąc się ruszyć — walcząc jeszcze z sobą.
Pisarzowej oczy się iskrzyły.
— Waćpan natychmiast wyjdziesz ze mną, — odezwała się do Pełki, nie spoglądając na gwardjana — gwałtem go tu zatrzymać nie mogą przecie... to nie dla was miejsce...
— Miejcie litość nade mną — odezwał się Pełka, ręce łamiąc. — Już mi się dusza uspokajać zaczęła! Poco ciągniecie mnie w świat, w którym nigdy szczęśliwym być nie mogę.
Jeszcze krótką chwilę wahał się Pełka, potem nagle westchnienie mu się ciężkie wyrwało z piersi, schylił się gwardjanowi do ręki, którą on mu cofnął i rzekł zawstydzonym, ledwie dosłyszanym głosem:
— To darmo, ojcze, iść muszę...
Przełożony cofnął się, zakrywając oczy... kilka kroków zrobił ku ścianie i, nie odzywając się słowem, upadł na ławę z wyrazem bólu na twarzy...
Pisarzowa patrzała ciągle na Pełkę; obawiała się snadź, aby się jeszcze nie cofnął. Potem rozmyśliwszy się, zbliżyła i żywo poczęła mu szeptać na ucho... Gradem sypały się słowa, oczy iskrzyły... mówiła i mówiła, i dokończyć nie mogła. Wreszcie nie spojrzawszy już na gwardjana, wymknęła się z parlatorjum, szukając drogi do