Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/409

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gła. Podczaszyna już się była wyleczyła wiekiem z tej zalotności, którą córce ze krwią oddała, i skłaniała się więcej ku dewocji, stając się pobożniejszą coraz, Jadwiga zaś światu wcale nie chciała tak rychło dać za wygraną, choć trzydzieści i kilka lat miała w metryce. Wyglądała mimo to piękna bardzo i prawie niezmienioną, od czasu jak się z mężem rozstała... Nie miała utrapień żadnych, strzegła się płaczu, który oczy psuje; gniewu, który płeć ciemną czyni; zbytniego wzruszenia, które twarz wykrzywia... i tak szczęśliwie wdzięki zachowując, mogła się pochlubić, iżby jej dwudziestu pięciu lat nie dał, ktoby dawniej nie znał i nie wiedział, jakich już losów doznawała.
Sanną w tym roku Pan Bóg pobłogosławił taką, iż się można było śmiało w dłuższą puścić podróż, nie oglądając na koła.
Drugiego dnia świąt wyjechały obie panie z Przyborowa, przodem komornik jejmości z otrokami i jako stanowniczy, aby gospody były po drodze opatrzone... Przebyły więc tę drogę ani się spostrzegły, ani niewygody doświadczywszy. Pani ekspodczaszyna, która się chętniej tym tytułem zwała, niż nowem swem nazwiskiem, wybierając się do Lwowa, zamówiła sobie dworek u panów Żeleńskich, z któremi miała znajomość — aby nie potrzebować gospody. Stanęły więc wygodnie i zaraz nazajutrz zabierały się do sklepów, gdy starsza jejmość, która teraz była bardzo pobożna, namówiła córkę, ażeby rozpocząć dawnym obyczajem od kościoła, i zawiozła ją do Bernardynów.
Godzina była poranna, osób mało, cisza... i spokój... msza święta właśnie wychodzić miała u bocznego ołtarza św. Antoniego, do którego podczaszyna miała wielkie nabożeństwo. Zakrystjan zapalił świece, a braciszek bernardyński wyszedł, niosąc ampułki i przechodził kościół powoli, gdy stukaniem trepek jego o posadzkę obudzona Jadwiga podniosła oczy...