Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

matki niema, nikt nie słucha... powiedz mi pan... pan się we mnie zakochałeś?
Uśmiechnęła się. Medard stał zdumiony, rękę przyłożył do serca...
— Na śmierć! panno podczaszanko!
Uderzyła w dłonie.
— A! jakaż ja jestem szczęśliwa — zawołała z radością, która jej tryskała oczyma. — A! jakże to dobrze! Ja będę miała swego rycerza! pan będziesz nosił moje kolory, spełniał moje rozkazy... pan mi przysiężesz wierność dozgonną... i nikt! nikt na świecie wiedzieć o tem nie będzie...
— Spełnię, co tylko każesz, podczaszanko... ale pani...
— A! ja! czekaj pan! — jakby przypominając coś sobie, szeptała Jadwisia, rękę przykładając do czoła — czekaj pan... ja... dam panu wstążkę na pamiątkę. Widzisz pan, to jest już bardzo, bardzo wielka łaska... jabym tak odrazu panu nie powinna dawać moich kolorów... ale mam litość nad panem... i jedziesz na wojnę...
To mówiąc, odpięła niebieską wstążkę od kosy włosów i, śmiejąc się, rzuciła Medardowi, który ją, w powietrzu chwyciwszy, do ust przycisnął, a potem na piersiach pod zbroją schował...
— A! panno podczaszanko! królowo moja, daj mi jeszcze więcej niż wstążkę, daj słowo nadziei!
Jadwisia cofnęła się, pociesznie bardzo kręcąc główką i surową przybierając postawę...
— O! co to — to nie może być! tak prędko! nie! toby było przeciwko wszelkim prawidłom. Nigdy w świecie... pan tego nie powinieneś nawet żądać, będąc grzecznym kawalerem...
Palcem pogroziła mu...
— Gdy pan z wojny powrócisz... no! zobaczymy... ale pan mi nie przysiągłeś... ja chcę przysięgi! Pan mi zawsze, do śmierci — powinieneś być wiernym... pan będziesz moim ryce-