Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Po tem oświadczeniu zamilkli wszyscy.
Podczaszyna się zadumała... Jedyną jej pociechą było myśleć, że Pełka kłamie i chełpi się napróżno. Wszystko, co go otaczało, zdawało się świadczyć o prawdzie tych słów... Gniewała się więc bardziej jeszcze, na co Pełka nie zdawał się zważać.
Wieczerza ciągnęła się na zrywanej rozmowie, w której Jadwiga półsłowami tylko cichemi, do Pełki skierowanemi, mały udział brała; pierwszy raz oddawna podczaszyna postrzegła, że córka nietylko jej uczuć nie podziela, ale zdawała się zniecierpliwiona i nierada temu, co matka mówiła...
Gdy od stołu wstali, mimo całych zabiegów podczaszyny, Pełka się zbliżył do Jadwigi i odszedł z nią, rozmawiając, w drugi koniec ganku. Cicho coś mówili z sobą.
Mrok padał i noc się zbliżała...
Pełka czuł się tu gościem niemiłym, chwycił więc za kołpak i dał znak ludziom z końmi stojącym...
W chwili znalazł się gotowy kaganiec i dwóch ludzi, zapaliwszy gałki smolne, stanęło poprzedzać orszak, a Pełka począł się żegnać... Jadwiga wyciągnęła mu rękę do pocałowania... skłonił się zdala podczaszynie, uścisnął Godziembę, coś mu szepnąwszy, i skoczywszy na koń, nie dotykając prawie strzemienia — puścił się z całym pocztem do Gołczwi.
— Szatan go tu chyba przyniósł! — szepnęła w duchu podczaszyna...
Gdy trzeciego dnia potem Medard z innym, a jeszcze piękniejszym pocztem odmiennie przybranych dworzan przybył z wizytą do podczaszyny, znalazł główną bramę zamkniętą, a po długiem stukaniu do niej, z jednego okna w piąterku łysa głowa wysunęła się, ziewając, i stróż wierny zamczyska na zapytanie oświadczył, że tegoż dnia rano pani podczaszyna z wojewodzi-