wiadał, ażeby coś rzec i z niczem się nie wydać, bo mu to było zaleconem... Przyjaciół mu się swatało wielu, których grzecznie zbywać musiał.
Wydobył się ze dworu rozochoconego i swawolnego.. a gdy się w podwórzu znalazł, obejrzał na oświecone okna i pomyślał jeszcze raz o straconej Jadwisi, o niegodziwej podczaszynie... o starym wojewodzie... porwała go rozpacz taka, iż jak szalony zbiegł już, nie oglądając się, pod rakuską koronę...
Tu cicho było i bramy pozamykane tak, że się ledwie mógł dobić. Lejbuś spał w sianie za wszystkie noce niedospane i doznane w drodze biedy. Pełka sam rozdział się i padł na łoże... Cisza ta i dalekie nawoływanie stróżów nocnych i w jego duszę wlała trochę spokoju.
Znużone ciało domagało się od niej spoczynku, oczy mimowolnie zamykać się zaczynały...
Jak długo trwał sen przerywany, a raczej marzenie, w którem Szwedów, zbójów, podczaszyny i wojewody było pełno... nie wiedział on sam, gdy do bramy gospody wściekłym sposobem dobijać się zaczęto. Rozbudzony przeklinał spóźnionego, czy zbyt rannego gościa, który w ostatku bramę sobie otworzyć przymusił rozespanym — gdy ciężkie kroki i hałaśliwy głos dał się słyszeć w korytarzu, drzwi jego izby otwarły się — wszedł pachołek, niosąc w ręku dwie świece, a za nim ogromny mężczyzna, wybrany jak do drogi, w którym Pełka poznał niedawno na dworze widzianego komornika królewskiego, odziedziczonego jeszcze po Władysławie, niejakiego Bochwicza, którego, niewiadomo za co, mianowano chorążym...
Znany to był na królewskim dworze człowiek z nieustraszonego męstwa, zuchwalstwa, umysłu przytomności, serca otworzystego, gęby wypaczonej i wszelakich przymiotów i wad rycerza-szlachcica, przypsutego życiem u dworu.
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/162
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.