łach... nie mam serca i sumienia. Bić się będę, dopóki nie stracę nadziei, gdy ją postradam — poddać się muszę... Król na Śląsku, skąd nam cesarską pomoc obiecują. Ja w nią nie wierzę, przecież są ludzie, co mówią inaczej. Radbym wiedzieć stanowczo, co się święci i jak. Rozumiesz mnie waćpan?
Tu wstał kasztelan, ręce obie położył Pełce na ramiona i rzekł zwolna:
— Potrzebuję kogo, coby się ważył przez obóz szwedzki przerznąć i dobić, głowę ważąc, na Śląsk, któryby ze słowem ode mnie do króla pojechał i z odpowiedzią od niego do mnie powrócił. Lada komu tego powierzyć nie mogę.
Pełka się zamyślił nie śmiejąc odpowiadać.
— Co się wam zda, możecie wy się tego podjąć? policzcie się z siłami i ochotą — spytał wódz.
— Na ochocie oddania tak ważnej przysługi pewno mi nie zbywa, — odezwał się Pełka — lecz czy jej dorówna siła? tego zaprawdę nie wiem...
— Ja ufam — rzekł Czarniecki — przez obóz się przedrzeć nie tak wielka trudność, a poza nim trzeba tylko adherenta Gustawowego przybrać postawę. Niesmaczna to rzecz, jak wszelkie kłamstwo, ale niemniej zasługi wielkiej...
Nie odrazu Pełka się oświadczył z gotowością. Nie zbywało mu na obrotności i zręczności, przecież w naturze swej coś miał, co mu udawanie wszelkie przykrem czyniło... Wahał się więc jeszcze, gdy kasztelan dodał:
— Dla miłości tego miasta i dla mojej uczyńcie to... Pisania żadnego wam nie dam, dosyć słowa, zaniesiecie królowi najlepszą wiadomość o stanie naszym, bo go najlepiej znacie, codziennie ze mną po murach się zwijając... Jeśli odsieczy nam wprędce nie dadzą, tośmy skazani na upokorzenie... Niech więc powiedzą, co mamy czynić — ginąć, czy dla lepszych czasów ludzi i miasto ocalić...
Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żywot i sprawy Pełki.djvu/114
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.