Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

puszczonych oddawna — nic nie miał ponętnego dla oka. Jedna lipa staruszka rosła w pośrodku posadzona niby dla fantazyi, jeśli dawny właściciel nie rachował na jéj kwiat dla pszczół i apteki. Gałęzie jabłoni i grusz rozrosłych plątały się u góry po nad grządkami buraków, kartofli, cebuli, zagonami malin i fasoli.
Dom pokryty pozieleniałemi gontami, w wielu miejscach pstro połatanemi, miał téż pozór niepoczesny; dolna jego część znacznie była już w ziemię zapadła: dwie ściany nawet na wszelki wypadek podtrzymano podporami. Znać było po oknach nadto już zbliżonych do ziemi, jak się głęboko wkopał staruszek. Na dachu kilka dość dużych okien, dawały się domyślać poddasza, które pierwsze piętro zastępowało. Na dole mieszkało dwie rodziny liczne żydowskie; sam właściciel który bydłem frymarczył, a raczéj przy targu faktorował i rzemieślnik szewc. Lija mieściła się na górze.
Na zapytanie porządnie ubranego człowieka o młodą kobietę, któréj położenie łatwo było odgadnąć, gdyby się nawet z nim taiła, stara Sore właścicielka domu; otyła niewiasta z zawieszoną na żołądku chustką z portretem Napoleona; spoj-