Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Żyd obrazy współczesne. T. 3.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i bardziéj osamotnioném; zdrowie jéj pogorszało się, bladła, schła, kaszlała a nie chciała się leczyć. Po całych dniach trawiona gorączką grywała i zamęczała się tą muzyką, po któréj zawsze prawie gorzéj jéj było; ale potrzebowała zapomnieć o życiu wlokącém się nieznośnie. Nocami często zaczytywała się w książkach, które jéj tworzyły żywot sztuczny. Jedyną pociechą było gdy czasem Jakób znękany również przyszedł się tu także poskarżyć, odetchnąć, poboleć z nią razem. Ale najczęściéj trafiało się że Henryk i jakichś para natrętów nie dawali się im zbliżyć i pomówić z sobą, że Jakób przypatrzył się tylko jak mu ona wy mizerniała, ile ból wewnętrzny wyrył się na rysach jéj twarzy, że ona policzyła marszczki przybywające na jego czole, że ścisnęli w milczeniu dłonie i rozeszli się nie mówiąc słowa.
Trafiło się raz przecie iż na herbacie nie było nikogo oprócz staréj Angielki, dawnéj nauczycielki, teraz przyjaciółki Tildy, gdy Jakób stroskany, potrzebując pociechy przywlókł się do niéj.
Od bardzo dawna dłuższéj już poufalszéj rozmowy nie mieli z sobą.
— Jakże my się teraz rzadko widujemy, odezwała się Tilda witając go, wierzę iż nie zobojętniałeś